Magda i Alex. Tutaj opis będzie krótki, bo zdjęć dużo, a cały dzień ciężki do opisania słowami. Jeśli mielibyśmy wybrać kilka przymiotników, to był on: zaskakujący, chwilami wzruszający, chwilami humorystyczny, piękny i zdecydowanie zbyt krótki. Musieliśmy odkurzyć nasz hiszpański, bo Pan Młody z kraju corridy właśnie pochodzi – dobra – masz nas, nie znamy hiszpańskiego. Za to angielski + gesty czynił cuda. Nalewki Wujka skracały różnice kulturowe między Gośćmi, świetne jedzenie „Żabo Dworskiej” kuchni nie pozwoliło, aby komuś burczało w brzuchu, a braman (Sosna polewa) czuwał nad kolorami w szklankach. Parkiet wypełniał muzyką DJ Mateusz Przysucha. A my jak zwykle szwędaliśmy się z aparatami. Wszystko oczywiście w rytmie flamenco – w jednej ręce aparat, w drugiej kastaniety. Zapraszamy!